Mocno przebajerowany. Za dużo ujęć, za szybkie tempo. Za dużo światełek, bajerów, efektów. Dobrze, że nie oglądałem go w kinie, bo bym zwymiotował. Nic nie było jasne, forma była ważniejsza od treści, a nawet od samej historii. W dodatku pan reżyser nie mógł nad nią zapanować.
Później było znacznie spokojniej, znacznie konsekwentniej. Forma odnalazła swój styl i na wierzch wypłynęła historia. Stworzył się niesamowity klimat, który sprawił, ze film stał się piękny.
Urzekały mnie niektóre pojedyncze sceny. Urzekły stylowe, wykorzystujące grę kolorowych świateł, zdjęcia. Muzyka była piękna, ale zdrowo z nią przesadzili, w efekcie czego, do końca filmu zdążyła mi się ona znudzić i w ostatnich scenach, odtwarzana po raz trzydziesty, zwyczajnie denerwowała.
Ogólnie film bardzo udany.
Mi się początek bardzo podobał :) Sprawił, że film wciągnął mnie już od samego początku i nie mogłem od niego oderwać spojrzenia. Mi muzyczka nie przeszkadzała, fajnie wkomponowała się w całość - oczywiście wg mnie. Co do tego, że film bardzo udany całkowicie się zgadzam. Pozdrawiam.