Wykorzystanie tak wyrazistej piosenki jako przewodniej w drugiej historii więże się z tym, że jeśli nie przypadnie ona komuś do gustu lub jej nie trawi (jak ja) to druga połowa filmu jest męką. Ciężko się skupić na czymkolwiek, bo co jakiś czas z kopyta wjeżdża California. Ból głowy gwarantowany. Szkoda, bo pierwsza historia bardzo dobra.